
"Kanonada w Pawłodarze!Zawodnikom Jagiellonii Białystok nie przeszkodziła ani kilkugodzinna podróż samolotem, ani warunki atmosferyczne, ani nawet sztuczna murawa w rozgromieniu miejscowego Irtyszu.
Po spotkaniu na własnym terenie, w zawodnikach oraz kibicach Jagi pozostał spory niedosyt który jednak już tydzień później został odkupiony wysokim zwycięstwem.
Przerastamy czwartą drużynę kazachskiej ligi o piłkarskie lata świetlne i to było widoczne w każdej minucie pojedynku.
Umiejętności technicznych, szybkości czy zgrania, nie można nabyć w ciągu kilku dni a to wlasnie te czynniki Polscy zawodnicy posiadają na dużo wyższym poziomie dzięki ciężkiej wieloletniej pracy, już w juniorskich drużynach"
Tak mógłby brzmieć wstęp do artykułu w jednym z poczytnych dzienników sportowych. Mógłby... gdyby miał cokolwiek wspólnego z prawdą.
Jedynym nie mijającym się z prawdą faktem jest to, że umiejętności piłkarskich nie nabywa się z dnia na dzień. Nasi zawodnicy z piłkarstwem mają jednak tyle wspólnego co nieprzymierzając, Dawid Plizga ze skutecznością.
Nie wiem czy to jeszcze można nazwać kompromitacją i wcale nie dlatego że porażka ta, nie jest zaskoczeniem ale po prostu są mecze po których nie chce się gadać i to z cała pewnością było takie spotkanie.
O dziwo kopacze Jagi zabrali głos, głównie aby przekazać społeczeństwu że... "ciężko cokolwiek powiedzieć".
No bez jaj... Ciężko powiedzieć, ciężkie warunki, ciężko wygrać.
Zastanawiające jest jednak to z jaką łatwością przychodzi im pobieranie horrendalnie wysokich gaż, za między innymi, jak to sami nazywają w wywiadach, "kompromitacje".
Czego by się tu w zasadzie spodziewać, w końcu żaden pieniądz nie śmierdzi.
Z drugiej strony jednak, czy naprawdę można jeszcze występy naszych drużyn w rozgrywkach europejskich określać mianem kompromitacji? Czy w dalszym ciągu jest to dla nas tak ogromne zaskoczenie? Może najwyższa pora przyjąć z godnością fakt, że jesteśmy na dnie, ba, przesunęliśmy to dno o dobrych kilka metrów w głąb, w kontekście naszych przyzwyczajeń?
To w końcu po naszych głowach pęta się z roku na rok myśl że "przecież nie odpadniemy z jakimiś pół amatorami z Kazachstanu czy tam Estonii".
A dlaczego nie? Dlatego że nasi zarabiają w klubach 5 razy więcej? Nikomu już nie trzeba tłumaczyć że pieniądze nie grają.
A sportowo, jak przekonują nas porażki od kilku lat, nie jesteśmy silniejsi jak się nam wydaje.
Nie wiem ile jeszcze razy musimy przegrać tego typu boje, żebyśmy wreszcie wyzbyli się tego, niczym nie popartego, kompleksu wyższości.
Co prawda, bezpośrednio po czwartkowym meczu, od razu ułożyła mi się w głowie krótka rymowanka:
"Czym sobie zasłużyliśmy,
krzyk nasz słychać wniebogłosy,
żeby w gałę nas łoiły,
kazachstańskie Eskimosy"
Jednak bardzo szybko doszedłem do wniosku, że ta pewność dotycząca awansu Jagi, to tylko złudzenie i na fali tego powstał drugi wierszyk:
"Ni to sukces, ni nagroda,
wyciągajmy wnioski,
już niebawem nas rozniosą,
nawet eskimoski"
To absolutnie nie oznacza że nie możemy mieć pretensji do graczy. Nawet powinniśmy. Wkońcu ten upadek sportowy, nieumiejętność wyciągania odpowiednich wniosków to poniekąd również ich wina.
Nie zapominajmy jednak że Polska piłka leży i nic nie zwiastuje gwałtownej poprawy więc jak tu liczyć na sukcesy, choćby najdrobniejsze.
Najodpowiedniejszym podsumowaniem niech będą słowa Zbigniewa Bońka, który powiedział: "Oczywiście czasem, jak ostatnio Lech Poznań ktoś zrobi miłą niespodziankę i chwała mu za to. Ale co to zmieni. czym my się tu naprawdę mamy podniecać? Jesteśmy k... słabi i cześć"... Przykre ale prawdziwe
0 komentarze:
Prześlij komentarz